LOKSADO – THE CINNAMON WORLD

Loksado is a really beautiful little village – there is a river, green hills and the jungle.

Loksado to naprawdę piękna mała wioska – jest tam rzeka, zielone pola i dżungla.

People wash and take shower in the river, because at home they rarely have water. We also saw the graves in front of the houses. Our guide Yadi said that old people often want to be buried in front of the house because then it will be difficult to sell the house. Who would like to have a grave of a stranger in the garden??!! I wouldn’t 😉

Ludzie tam myją się i kąpią właściwie tylko w rzece, bo w domach rzadko jest woda. Widzieliśmy też groby bliskich przed samymi domami. Nasz przewodnik Yadi mówił, że dzięki temu rodzice mają większą pewność, że dzieci nie sprzedadzą ziemi, bo kto chciałby mieszkać z grobami obcych ludzi na podwórku ??!! Ja tam bym nie chciał 😉

We were riding on motorbikes to the waterfalls in the jungle. The road was very difficult – up and down, up and down, so we needed guides – drivers to ride the motorbikes. I like these guides veeeery much, they were really nice and funny. The waterfall was really nice, our guides cooked lunch for us and I could swim, but the water was very cold 🙂

Jednego dnia pojechaliśmy skuterami przez dżunglę do wodospadu. Droga była baaaardzo trudna – w dół i w górę, w dół i w górę przez dżunglę, dlatego potrzebowaliśmy kierowców – przewodników do prowadzenia skuterów. Ja baaardzo polubiłem tych kierowców, był mili i weseli. Wodospad był nawet fajny, a nasz przewodnik ugotował nam w dżungli lunch. Mogłem tam pływać, ale woda była bardzo zimna :

We visited some villages on the way, where we met very nice people. One man saw my machette and said that it is not sharp enough, so he made it sharper! 🙂 I also saw a few young boys who had rifles (a kind of gun) – it was really strange!!!

Odwiedziliśmy też po drodze wioski, gdzie spotkaliśmy bardzo miłych ludzi. Jeden pan, jak zobaczył moją maczetę to stwierdził, że nie jest ona wystarczająco ostra i mi ją naostrzył! 🙂  Widziałem też tam kilku małych chłopców ze sztucerami (taka broń) – bardzo mnie to zdziwiło !!!

In the villages there people plant cinnamon trees. When they need money, they cut down the trees and take the bark off the trees. They put the bark in the sun to dry. When it dries you have got cinnamon!!! You can buy it in Poland – small pieces for a veeeeeeeeeeeeeeeeeery big price, but in Borneo you can buy about 100 – 200 straws of cinnamon for a really litlle price.

W wioskach ludzie uprawiają drzewa cynamonowe. Takie uprawy traktują jako zabezpieczenie. Kiedy potrzebują pieniędzy ścinają te drzewa i zdejmują z nich korę. Następnie korę kładą na słońcu, żeby wyschła. Jak wyschnie to już mamy cynamon!!! Można kupić cynamon w Polsce, ale mały kawałek kosztuje baaaaaardzo dużo. Na Borneo możesz kupić ok. 100-200 lasek cynamonu za naprawdę niską cenę.

There are rubber trees, too. The people cut the bark of the tree and the juice of the tree comes out. They collect this white juice to make rubber. When it dries, this juice becomes like a gum. It stinks really bad!!! The smell is so terrible that they keep the rubber in water (in the river). When it is in water, it does not smell so bad. I brought a small piece of this rubber from Borneo 8 months ago and it still stinks very much!!! Yuk! yuk But you can play with this ball like with a rubber ball and it bounces up to the ceiling 🙂 🙂

Na Borneo są też drzewa kauczukowe. Ludzie nacinają korę drzewa i wówczas zaczyna lecieć taki biały sok. Mieszkańcy zbierają ten sok, żeby zrobić z niego kauczuk. Kiedy sok wyschnie robi się coś takiego jak guma. To strasznie śmierdzi !!! Zapach jest tak wstrętny, że oni trzymają ten kauczuk w wodzie (w rzece). Jak kauczuk jest w wodzie to nie śmierdzi aż tak bardzo. Przywiozłem z Borneo małą kulkę kauczuku 8 miesięcy temu i to nadal potwornie śmierdzi !!! Obrzydliwość! yuk Za to można tą kulką rzucać jak piłką kauczukową i odbija się prawie do sufitu 🙂 🙂

In the village we also saw how people make rattan baskets. There was no shop there, but my Mum asked one lady to sell her basket and she said OK 🙂 Later my Mum was carrying this basket all the time because it was better than a backpack!

W wiosce patrzyliśmy też jak się wyplata kosze z ratanu. Nie było tam żadnego sklepu, ale mama poprosiła jedną Panią, żeby jej sprzedała swój kosz i ona się zgodziła 🙂 Od tej pory mama na wszystkie wyprawy chodziła z tym koszem, bo jest on wygodniejszy od plecaka!

 

When we were in Loksado, we were walking through the village. Suddenly, our guide, Yadi, took a small green plant from the ground. He showed us this plant and what was growing underground – these were peanuts! Of course there is a lot of different plants, too: durians, pineapples, bananas and so on. Near Loksado there are many little villages where you can go through bamboo bridges. These bridges are terribly destroyed, with holes, broken and sometimes crooked. But people don’t care. They go through them – adults, children, they even ride motorbikes on them!!!

Kiedy byliśmy w Loksado dużo chodziliśmy po wiosce. Którego razu nasz przewodnik Yadi wziął małą zieloną roślinkę i wyrwał ją z ziemi. Następnie pokazał nam co rosło pod ziemią – to były orzeszki ziemne !!! Oczywiście w okolicy jest też masa innych ciekawych roślin jak duriany, ananasy, banany itp.  Niedaleko Loksado jest też kilka małych wiosek, do których przechodzi się przez bambusowe mosty. One są okropnie zniszczone, dziurawe, a czasami nawet krzywe! Ale mieszkańcom to nie przeszkadza, chodzą po nich dorośli, dzieci wracające ze szkoły, a nawet jeżdżą po nich skuterami !!!

When we were in a guesthouse, they had a great game there, which was called „daque”. I asked our guide Yadi how can I play this game (Yadi was a really suuuuuuuuuuuuuuuper guide!!!) He explained to me how to play and I played this game with my Mum, with my Dad, our friends Pawel and Ania and of course with Yadi :). I liked it very much so we bought the same game later in the city and we brought it to Poland. Now I play with my parents, my sister, my grandpa and my friends!!!

Jak mieszkaliśmy w guesthousie, to była tam taka fajna gra, którą nazywają „daku” . Zapytałem naszego przewodnika Yadiego (on był reeeeewelacyjnym przewodnikiem), jak się w nią gra. Yadi wytłumaczył mi i później grałem w nią z mamą, tatą, Pawłem, Anią i oczywiście z Yadim 🙂 Tak mi się spodobało, że przywiozłem sobie taką samą do Polski i teraz gram w nią nie tylko z rodzicami, ale także z siostrą, dziadkiem i przyjaciółmi !!!

 

Comments

  1. Odpowiedz

    Iza

    5 czerwca 2015

    Super, bardzo ciekawe miejsce, piękne zdjęcia 🙂 🙂

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      6 czerwca 2015

      Dzięki !! Też mi się podobało 🙂

  2. Odpowiedz

    Blondynka z Krainy Teczy

    8 czerwca 2015

    Haha, widzialam zbieranie kauczuku w Malezji, ale nie zdawalam sobie sprawy, ze to tak smierdzi!
    Co do samej Indonezji – tez wrocilam stamtad niedawno, przepiekny kraj, Pojechalabym tam chetnie jeszcze raz… Do Loksado niestety nie dotarlismy…

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      9 czerwca 2015

      To że kauczuk śmierdzi to wiem z własnego doświadczenia, ponieważ cały czas mam ulepioną kulkę z (prawdziwego) kauczuku i nadal śmierdzi ( dlatego trzymam ją w szklanej szafie) !!! 🙂 😉 Szkoda, że nie dojechaliście do Loksado, bo było tam suuuuuuuuuper !

  3. Odpowiedz

    Ewa

    8 czerwca 2015

    Widziałam już laski cynamonu, ale chyba jeszcze nigdy nie miałam okazji zobaczyć, jak wygląda jego „produkcja”. Chętnie zobaczyłabym na żywo 🙂

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      9 czerwca 2015

      Mnie się najbardziej podobało, że na każdym kroku widziałem faceta z setkami baaaardzo długich lasek cynamonu !!! 🙂

  4. Odpowiedz

    olazplecakiem

    8 czerwca 2015

    podobne gry widziałam w krajach arabskich 🙂

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      9 czerwca 2015

      Wydaje mi się, że tamte były trochę inne, ale może się mylę.

  5. Odpowiedz

    Szymon Podróżnik

    9 czerwca 2015

    Cześć Szymon. Pozdrowienia od Szymona, tylko trochę starszego! 🙂
    Pomyślałem, że cynamonowa kraina to coś dla mnie – pewnie mógłbym tam zamieszkać 🙂
    I pytanie techniczne – czy piłeczka z tamtego kauczuku odbija się lepiej niże te kupione w Polsce? 🙂

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      9 czerwca 2015

      Ta piłka z prawdziwego kauczuku odbija się trochę niżej, ale jest ona nierówna, bo sam ją lepiłem i dlatego lata we wszystkie strony 😉 Jest też duuuuuuuuużo lżejsza niż te z automatu !!! 🙂 😉 Pozdrowienia od Szymona młodszego dla Szymona starszego 🙂

  6. Odpowiedz

    Nina

    30 lipca 2015

    Piekne zdjecia!

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      10 sierpnia 2015

      Dzięki!!

  7. Odpowiedz

    LK

    31 lipca 2015

    Nie miałem pojęcia, że cynamon to są aż takie duże drzewa

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      10 sierpnia 2015

      Też się zdziwiłem!!! To było zaskakujące! 🙂

  8. Odpowiedz

    artneumann

    31 lipca 2015

    Banany, orzeszki ziemne, kiwi a wszystko z domowego ogródka 🙂 Super

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      10 sierpnia 2015

      Tak, z domowego ogródka ( szkoda, że nie w Polsce) 🙂 😉

  9. Odpowiedz

    Magdalena

    1 sierpnia 2015

    Ważną kwestię poruszyłeś z tą ceną cynamonu. O ile ludzie tam byłoby lepsze, gdyby dostawali za niego uczciwą cenę…

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      10 sierpnia 2015

      Może i byłoby lepsze, ale nie wszyscy go uprawiają więc jedni ludzie mieliby więcej, a drudzy mniej. To też nie byłoby zbyt fair, co nie? Ale rzeczywiście cynamon jest tam bardzo tani, mogliby im płacić trochę więcej.

  10. Odpowiedz

    kami

    3 sierpnia 2015

    doskonały pomysł z tymi grobami koło domu, nie wpadłabym na to, a naprawdę może uchronić przed sprzedażą ziemi!

    a o co dokładnie chodzi w tej grze, w którą graliście?

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwiblog

      10 sierpnia 2015

      W tej grze chodzi o to, żeby wziąć kupkę muszelek i rozkładać je po kolei na polu ( zawsze zaczynasz od swojej połowy). Jak ostatnia muszelka wpadnie ci do pola z muszelkami, to zabierasz muszelki z tego pola i rozkładasz je dalej. A jeśli wpadnie ci do pola bez muszelek po stronie przeciwnika, to kończysz swój ruch i jest kolej przeciwnika. Jeśli wpadnie ci na twoja stronę – bez muszelek to, jeśli po stronie przeciwnika na polu naprzeciwko tego, na którym się zatrzymałeś są muszelki, to zabierasz swoja muszelkę i muszelki przeciwnika z pola i wkładasz je do specjalnej dziurki. Przechodząc przez wszystkie pola chodzisz po mniejszych dziurkach i po dużej dziurce, ale tylko swojej. Jeśli swój ruch skończysz wrzucając muszelkę do swojej dużej wydrążonej dziurki, to nie zabierasz stamtąd muszelek, tylko wybierasz dowolną kupkę ze swoje go pola i grasz dalej. Jak skończą się muszelki przeliczacie muszelki – kto ma więcej ten wygrywa . Jeżeli na grze jest 7 oczek na jednej połowie, nie licząc tego dużego, to wkładasz 7 muszelek do jednej dziurki nie licząc tej dużej. A jeśli jest 5 oczek to wkładasz po 5 muszelek itd.
      Wiem, że to skomplikowane dlatego przesyłam link z zasadami gry i jej historią 🙂
      http://www.expat.or.id/info/congklak.html

  11. Odpowiedz

    Kirdan

    4 sierpnia 2015

    Pierwszy raz cynamon w naturalnej postaci widziałem na Flores. Tam rósł raczej dziko, nikt go nie uprawiał.

  12. Odpowiedz

    Simon planetkiwiblog

    10 sierpnia 2015

    Też byłem na Flores, ale niestety nie widzieliśmy cynamonu, ale widzieliśmy goździki i wanilię!!! 😉 🙂

  13. Odpowiedz

    Monia

    4 lutego 2018

    Cześć!
    Wybieramy się z rodziną na Borneo i właśnie teraz odkryłam twojego bloga 🙂 Bardzo fajny i przyjazny dla czytelnika 🙂
    Ten zachwalany przez Was przewodnik Yedi był z jakiejś konkretnej agencji lokalnej czy to indywidualny przewodnik, na którego natrafiliście szukając w necie?

    Zastanawiamy się czy trzymać się malezyjskiej części Borneo czy zjechać do indonezyjskiej również.
    Plus czy ogarnąć przewodnika lokalnego, czy samemu starać się wszystko poskładać na własną rękę.

    • Odpowiedz

      Simon planetkiwi

      17 lutego 2018

      Cześć! Dzięki, fajnie, że się podoba. Yadi to indywidualny facet, którego rodzice znaleźli przez internet. Nie był z żadnej agencji. Ale był naprawdę niesamowity! Mamy kontakt do dziś. Malezyjska część jest droższa i bardziej turystyczna. Indonezyjska naszym zdaniem fajniejsza. A lokalny przewodnik zabierze was w miejsca, do których sami nie dotrzecie. 😉

Odpowiedz na „LKAnuluj pisanie odpowiedzi

Cookies help us deliver our services. By using our services, you agree to our use of cookies. More Info | OK